niedziela, 10 czerwca 2012

Odnowienie przyrzeczeń małżeńskich - czerwiec


Uroczystość odnowienia przyrzeczeń małżeńskich jest doniosłą  uroczystością, ważną dla małżonków, ale bywa też niezrozumiałą dla wielu.
- „Przecież Cię kocham, myślę o Tobie, nie zdradzam Cię i jestem Ci wierny”… - niejeden powie.
Po co więc odnawiać przyrzeczenia małżeńskie?
Myślą wracamy do tego, tak wspaniałego i uroczystego dnia zawarcia sakramentu małżeństwa, kiedy wpatrzeni w siebie, zakochani, stanęliśmy przed ołtarzem. I może trochę bezwiednie pojawiło się wzruszenie i trzeba było przełknąć ślinę, aby je opanować. Wzruszenie wobec Rzeczywistości -  większej niż możemy dostrzec, nieogarniętej -  w którą jesteśmy wpisani przez Chrzest. Pojawiło się ono bezwiednie, bo przecież  byliśmy wtedy bardziej zapatrzeni w siebie, niż w Chrystusa  wiszącego  na  stojącym  przed nami krzyżu.
Mimo to, zadarliśmy głowę do góry i spojrzeliśmy na Niego. Wtedy nieświadomi byliśmy jeszcze tego, że ten Chrystus ma szeroko rozpostarte ramiona i nienaturalnie duże dłonie, po to aby nas przygarnąć z miłością do swego serca i być naszym ukojeniem w cierpieniu.
Wchodzimy  we wspólne życie pełni optymizmu, nadziei… .  Zakochani, nierzadko w „różowych okularach”. Zakładamy, że będzie idealnie, że będziemy się kochać i trwać razem aż do śmierci. Na dobre, ale nie myślimy, że może się również zdarzyć, że na złe. Nie myślimy o tym, że mogą przyjść trudne chwile, choroba, cierpienie, że nie będziemy ciągle młodzi. I nagle okazuje się, że nasza miłość zostaje wystawiona na próbę. Zaczynamy się potykać o nasze wady, przywary czy nawyki. Przychodzą bolesne doświadczenia w życiu i  serce zdaje się  wołać:  dlaczego? Przecież miało być tak dobrze i pięknie.
Miłość okazuje się być bardzo delikatna i krucha. Musimy o nią walczyć i włożyć pracę w to, aby ją wzmocnić, aby nasze uczucie przemieniło się w dojrzałą miłość. Nierzadko sił nam brak i nie możemy liczyć na siebie. Więc na co? A raczej na Kogo? Czy pamiętamy wtedy słowa kończące przysięgę małżeńską: „Tak mi dopomóż, Panie Boże” ?.
Trzeba  oderwać wzrok od ziemi, podnieść wysoko głowę i spojrzeć na umęczoną twarz Chrystusa i  Jego przybite do krzyża ręce. Przyjdź,  Panie Jezu! Przygarnij nas do swego serca!  Naucz nas prawdziwej miłości. Miłości, która nie szuka swego, nie pamięta złego, nieustannie wybacza i przede wszystkim jest darem z siebie dla drugiej osoby, dla współmałżonka. Oto jestem, jesteśmy, bardziej Twoi niż przynależący do siebie. Uczyń z nami co zechcesz. Bądź z nami w każdej chwili naszego życia, a szczególnie w tych trudnych momentach.
Żyjemy dalej i tę  prawdę, nasze trwanie przy Chrystusie pokrywa kurz.
Stajemy ponownie przed ołtarzem. Odnawiamy swoje  przyrzeczenia małżeńskie, ale  nie jesteśmy tacy sami. Jesteśmy bogatsi o wspólne doświadczenia. Jest to moment, aby strząsnąć kurz, aby przypomnieć sobie tą najważniejszą prawdę, że nie jesteśmy sami, że jest z nami Jezus Chrystus,  który czeka abyśmy na nowo zaprosili Go do swojego życia i oparli się na Jego otwartych ramionach. Gdy wejdzie On do naszego życia, nada mu blasku, jak promienie słońca nadają blask wszystkiemu na co padną. Nawet rzeczywistości szarej i niedoskonałej. Trzeba więc oderwać wzrok od ziemi, wznieść go ku  górze, mocno zadrzeć głowę, czasami aż do bólu, aby Go dostrzec.
Stajemy ponownie przed ołtarzem. Razem, z własnej woli przed Bogiem i  bardziej świadomi tego na dobre, ale i na złe, bardziej świadomi tego „tak mi dopomóż Panie Boże”.
Tak! Chcę trwać przy tobie, takim jaki, jaka jesteś w zdrowiu i chorobie, w radościach i smutkach. Chcę trwać pełen, pełna miłości, którą czerpię z Pełni Miłości – Chrystusa i Jego ofiary.
I można się śmiać z tego wzruszenia, które nam towarzyszy w tej chwili. Wzruszenia, które wypływa z głębi serca.. Wzruszamy się wobec faktu, że dzięki Chrystusowi jesteśmy zdolni kochać się coraz bardziej, mimo naszych ograniczeń i niedoskonałości.  Rodzi się ono z większej świadomości obecności samego Boga i tajemnicy Rzeczywistości w której jesteśmy zanurzeni. Boga , który nam towarzyszy, który jest naszą ostoją i w którym możemy – i tylko w Nim! – powiedzieć, że będę Cię kochać, aż do śmierci! I wybaczać! I kochać! I przepraszać! I dawać siebie! I wybaczać! I kochać!
I po stokroć kochać i stokroć doświadczać szczęścia już tu na ziemi, bo To miłość Chrystusa czyni naszą miłość po stokroć większą tak, jak On powiedział: „Kto mnie wybierze, ten po stokroć otrzyma już tu na ziemi”.
I kochać po stokroć! … W CHRYSTUSIE …AŻ DO ŚMIERCI!!!!
                                                                                                                /Celina Wojtas/

W tym miesiącu swoje rocznice obchodziły cztery pary: 
- Małgorzata i Mirosław Groch 





 - Małgorzata i Zbigniew Jakubowscy





 - Anna i Grzegorz Płatosz





 - Olga i Michał Żrebny.





Pamiętajmy o nich w naszych modlitwach.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz